fot. Łukasz Wolski
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
czwartek, 25 kwietnia 2013
Komunikaty na raty
W najbliższą sobotę wznawiamy nasze gawędy przewodnickie snute w czasie kursów zabytkowym Sanem H100B. To już drugi sezon - aby zainteresować kursami również tych, którzy z naszej ofert już korzystali - wprowadziliśmy pewne zmiany. Można rzec - projekt ewaluuje. Pierwsze dwa kursy - o 12.00 i o 14.00 - powiodą tradycyjną trasą. Nadaliśmy jej nazwę: Piastowska, co obliguje nas na położenia w komentarzu większego nacisku na piastowską proweniencję naszego miasta no i pokazania (to nowość) dopiero co odnowionej kaplicy Bolesława i Jolanty we franciszkańskim kościele p.w. św. Stanisława Biskupa. Natomiast ostatni kurs - ten o 16.00 - powiedzie nieco zmodyfikowana trasą tzw. wielokulturową - tzn. zamiast Zawodzia pojedziemy przez dzielnicę Piskorzewie, by pomówić o tym chwałogennym aspekcie naszej historii. W ramach "wielkiej" inauguracji - pierwszy kurs jest totalnie za friko, ponadto - wraz z Centrum Informacji Turystycznej - na miejscu startu pod teatrem ustawimy mini-stoiska z wydawnictwami o naszym mieście. I choć przecież nie ma musu - prosimy do autobusu.
środa, 24 kwietnia 2013
Do trzech razy (foto) sztuka - 50
W jubileuszowym wydaniu cyklu - fotorelacja z kaliszobrańskiej "czterdziestki czwórki". A armata strzelała na jubileuszowy wiwat...
fot. Zb. Pol
poniedziałek, 22 kwietnia 2013
Veni, vidi, vici - 22
A imię jego (o Kaliszobraniu mowa) czterdzieści i cztery...
W minioną sobotę kaliscy przewodnicy
zrealizowaliśmy kolejną, 44 już edycję Kaliszobrania. Wychodzi na to, że już czas odkładać na szampana na 50-tkę. Z układu alfabetycznego wyszło, że pora pomówić o braciach kurkowych - i tak też uczyniliśmy. Miejscem startu do popołudniowego spaceru
był plac przed basztą Dorotką, którą to basztą bracia opiekowali się już od
kilku lat. (Na pytanie, czy opiekowali się także Dorotkami otrzymaliśmy wymijającą odpowiedź). Nim jednak zebrani – w liczbie nieco ponad stu osób, bo poniżej pewnego poziomu tak frekwencyjnego jak i merytorycznego nie zwykliśmy schodzić - wysłuchali opowieści związanej z
tematem głównym, sprzedałem byłem naszym miłym gościom kilka
ciekawostek o mijanych atrakcjach. Było więc o historii wieży kościoła
kolegiackiego – w tym o przedwojennych na jej temat przepowiedniach rodzimego
„filozofa” Józia Nowackiego, było nieco o tej części parku, o stawku „kokoszka”,
o ogrodach gubernatora i hydropatii. Kilka słów poświęcono niezrealizowanemu
niestety projektowi wybudowania w tym zakątku pomnika – domu kultury im. Adama
Asnyka, swoje kilka minut w gawędzie znaleźli też właściciele domów przy
wylocie ulicy Niecałej – znany kaliski fotograf Wincenty Boretti i nie mniej zasłużony dla naszego miasta modernistyczny architekt Albert Nestrypke. Zaskoczeniem
dla niektórych był fakt, że spacer odbywa się Aleją Walecznych – prowadzący
wytłumaczył genezę tej nazwy (i wcale nie chodziło o to, że prowadzi ona do
kaliskiego… więzienia). Potem jeszcze kilka chwil zadumy nad przerzuconym nad
kanałem Bernardyńskim mostem Więziennym (zwanym kiedy Czerwonym), jeszcze parę
słów o wcześniejszych mostach Bernardynki – i oto dotarliśmy do
strzelnicy Kaliskiego Bractwa Strzelców Kurkowych przy Wale Jagiellońskim. Ci
powitali swoich nas z pełnymi honorami – ubrani w swoje paradne stroje huknęli na wiwat z brackiej armaty. „Minuta” dla fotografów przeciągnęła
się zatem nieco – ale w końcu straszy bractwa, dr Jerzy Wypych rozpoczął swoją
prelekcję. Wspomagając się fotografiami (część z nich była „unikatami”) barwnie
opowiadał o historii bractwa – głównie w Kaliszu ale także o podobnych
stowarzyszeniach w I i II Rzeczypospolitej i w Europie. Wyjaśniał rolę braci w
zapewnieniu bezpieczeństwa i porządku w miastach, genezę strzelania przez nich
do ptaka – potem kura, o strojach, broni i o współczesnym znaczeniu
organizacji. Nie zabrakło pogłębionych dygresji historycznych, prelegent nie
uciekał też od odpowiedzi na kłopotliwe nawet czasem pytania. Gawęda
przeciągnęła się ponad planowaną „godzinkę” i trwałaby zapewne do ... rana, gdyby
nie fakt, że bracia szykowali się do strzelania, mającego wyłonić nowego króla
kurkowego. Armata odpaliła ponownie i …le roi est mort, vive le roi!
fot. Zb. Pol
środa, 17 kwietnia 2013
wtorek, 16 kwietnia 2013
Komunikaty na raty
Podczas XLIV
edycji Kaliszobrania, którą organizujemy w najbliższą sobotę, 20 kwietnia,
jej uczestnicy powędrują śladami kaliskiego Bractwa kurkowego. To
bardzo stare i zasłużone w historii naszego miasta stowarzyszenie, a i dzisiaj
przemarsze przez kaliskie ulice braci w ich kolorowych, historycznych strojach budzą
w mieszkańcach cieple reakcje. W opowieści o historii i współczesności
Kaliskiego Bractwa Strzelców Kurkowych kaliskich wesprze nas Starszy
Bractwa – dr Jerzy Wypych. Spotkanie uczestników
przy baszcie Dorotce – od wielu lat kojarzącej się z działalnością Braci o
godz. 14.30 skąd skrajem uwiośnionego wreszcie parku udamy się - opowiadając o czym się da po drodze - do leżącej
przy Wale Jagielońskim strzelnicy Bractwa. Tam gości czeka kontynuacja
opowieści o Strzelcach Kurkowych i kolejne niezapomniane wrażenia. Zapowiada
się więc „wystrzałowe” Kaliszobranie.
fot. Łukasz Wolski
Veni, vidi, vici - 21
Happening napoleoński
Czwarty już happening poświęcony był Napoleonowi Bonaparte, a związany był z
dwusetną rocznicą bitwy, jaką pod Kaliszem stoczyły wycofujące się spod Moskwy
wojska francuskie i sprzymierzone z nimi – głównie polskie i saskie z goniącymi
ich Rosjanami. Była to więc kolejna już w dziejach naszego miasta "bitwa narodów" - ta akurat przegrana dla koalicji napoleończyków. Ale przecież
wcześniej były lata tryumfów i chwały „małego kaprala”. By o nich porozmawiać, należało
się wybrać do podjarocińskich Witaszyc, gdzie
w miejscowym dworze pasjonat epoki napoleońskiej – pan Tomasz Klauza stworzył unikalne muzeum
związane z postacią cesarza. I tak też uczynili uczestnicy Happeningu. W
trakcie przejazdu do Witaszyc prowadzący
Kaliszobrania wraz z grający tym razem pierwsze skrzypce Andrzejem
Matysiakiem opowiadaliśmy nieco o mijanych atrakcjach krajoznawczych – co miało
stanowić zachętę do uczestniczenia w kolejnych naszych imprezach
planowanych m.in. w tamte rejony. No a w Witaszycach królował już niepodzielnie przyodziany specjalnie dla nas w mundur z epoki pan
Klauza. Powitał przyjezdnych wystrzałami z armaty i stosownego pistoletu , a
następnie, ledwo mogąc się opędzić od kobiet chcących mieć koniecznie fotkę z napoleończykiem, zaprosił do obejrzenia muzeum. Oprócz mundurów, broni, materiałów
ikonograficznych i makiet z bitew pod Raszynem i Waterloo goście podziwiali olbrzymie
kolekcje cynowych żołnierzyków malowanych osobiście przez gospodarza oraz…
olbrzymią jego erudycję, kiedy ze swadą i pasją opowiadał o „swoim”
bohaterze, o mniej znanych – w tym
pikantniejszych – epizodach z jego życiorysu, o „czarze” jego małżonki - nieco wiarołomnej Józefiny (tej, którą kaliszanie uczcili nazywając jej imieniem najpiękniejszą kaliską ulicę),
o miłości żołnierzy do cesarza, o uwarunkowaniach historycznych itp. Następnie,
już w prowadzonej przez siebie w pałacu restauracji - przy kawie, herbacie i
ciastkach (napoleonki to chyba jednak nie były) – pokazał prezentację nawiązującą do nieszczęsnej bitwy z 1913 r. i jej konsekwencji, a także pokazującą
„kaliskie” ślady epoki Napoleona i utworzonego przez niego Księstwa
Warszawskiego. A w międzyczasie – i to była niespodzianka extra – pan Tomasz zaprosił
tez do piwnic dworku, w którym znalazły się eksponaty związane z inna pasją
gospodarza i jego przyjaciół – filmową sagą „Gwiezdnych wojen”. Było tak
ciekawie, ze musieliśmy niemal siłą wyganiać uczestników do autokaru
– praca pana kierowcy i IV Happening musiały się przecież skończyć.
fot. Zb. Pol
niedziela, 14 kwietnia 2013
Do trzech razy (foto) sztuka - 47
Spróbujmy to wyjaśnić - 23
W czasie Kaliszobrania Extra O Niecałej niewyjaśnioną do końca sprawą była kwestia okazałej kamienicy stojącej za Metalplastem a przed ewangelickim Domem pod Aniołami (fot. niżej). Czy rzeczywiście była to willa przedwojennego dentysty Śmigielskiego (taka okazała?), czy może mieszkał w niej sam Szrajer, a może - jak wspomniał ktoś na sali - mieściła się tam pensja (szkoła) ?
A może wiecie, co pisane temu naprawdę ciekawemu obiektowi w najbliższej przyszłości....
fot. Zb. Pol
wtorek, 9 kwietnia 2013
niedziela, 7 kwietnia 2013
Veni, vidi, vici - 20
Korzystając z zaproszenia gospodarzy
klubu Komoda organizujących tam cykliczne
imprezy pn. Kulturalne Środy,
zrealizowaliśmy oto Kaliszobranie Extra, którego bohaterem była ulica Niecała. Mielimy
więc niemal stuosobową widownię no i nadzwyczajną, wystawnie stylizowaną salę
kryształową do naszej dyspozycji. I chyba nie zawiedliśmy naszych gości. Najpierw
kol. Honorata Domagała, debiutująca przed tak licznym gremium absolwentka
ostatniego kursu, przedstawiła arcyciekawą prezentację związaną z historią
fabryki lalek Szrajerów. Dzięki archiwalnym zdjęciom mogliśmy cofnąć się w
czasie o wiek i wędrować przez
poszczególne sale ówczesnej fabryki. Poza tym piękna dziewczyna pokazała piękne fotki
szrajerowskich lalek, powynajdowanych w kilku polskich muzeach i prywatnych kolekcjach. Uzupełnieniem
tej części spotkania było wystąpienie Stefana Szymczaka – naszego nestora i
jednocześnie byłego pracownika fabryki „lalek”, który w klimatycznej gawędzie –
tak jak tylko on potrafi – opowiedział o swojej przygodzie zawodowej z
„lalkami” (potem Metalplastem), o tym jak - korzystając z wdzięku osobistego oczarowywał rozkochane w nim portierki i przemycał do zakładu wina popularne i o postaciach związanych z tą fabryką. Wreszcie
w odsłonie trzeciej do mikrofonu dopadłem ja, by zabrać uczestników w wirtualny spacer ulicą Niecałą. Pospekulowałem nieco na temat samej jej nazwy, starałem się też przybliżyć historie kolejnych "niecałowskich" budynków – z których
tzw. dom popa, parafialnym domu „pod Aniołami|” czy willa architekta Nestrypke(go) należą
chyba do najciekawszych. Była też mowa o ekumenicznym duchu tej uliczki i o
Batalionie Pogranicznym, który miał tu swoją pierwszą siedzibę. Coś tam wspomniałem ("do tematu wrócimy"...) o słynnym kaliskim fotografie sprzed wieku – Wincentym
|Borettim, który swój dom rodzinny i
pracownię (a pracowity był nad wyraz - posiadał był np. ośmioro dzieci) miał takoż przy tejże ulicy oraz o niezrealizowanych planach
wybudowania przed II wojną na skwerku ją zamykającym pomnika – domu kultury im. Adama Asnyka. Spotkanie –
zrealizowane dzięki gościnności gospodarzy obiektu – państwa Suszynskich i
pomocy pracownika firmy – pana Mariusza Marciniaka zakończyło oprowadzenie przez tego
ostatniego uczestników po zakamarkach obiektu.
fot. Zb. Pol
Subskrybuj:
Posty (Atom)