Stało się tradycją, że każdego roku
dwie edycje Kaliszobrania poświęcone są atrakcjom podkaliskich
miejscowości. I dlatego w sobotę, 12
kwietnia kilkudziesięciu uczestników LIV
odsłony tej imprezy ruszyło z nami autokarami na
południowy wschód od Kalisza, by poznać
największe atrakcje Marchwacza, Szczytnik, Iwanowic, Stawu i Rajska. Pałac w
Marchwaczu, przypominający nieco ten łazienkowski, jest wprawdzie obecnie niedostępny
wewnątrz (musiały wystarczyć zdjęcia pokoi z
czasów międzywojennych i... wyobraźnia), odsłonił jednak wszystkie atuty elewacji zewnętrznych,
urzekł pięknem przypałacowego parku i zadziwił architekturą pozostałych
obiektów zespołu: spichlerza, stajni i bramy. W Szczytnikach kaliszobrańcy
zerknęli na odnowiony pałac Łubieńskich, a przy pomniku Kordeckiego przypomnieli
sobie postać tego wybitnego Polaka. Urodzonego w pobliskich Iwanowicach – i tam
właśnie w następnej kolejności dotarła sobotnia wycieczka. Wnętrze
iwanowickiego kościoła oczarowało jej uczestników a komentarz miejscowej
nauczycielki, pani Justyny Kmieć pozwolił lepiej poznać historię miejscowości i
szczegóły dotyczące świątyni i elementów jej wyposażenia. Zdziwienie wywołała
konstatacja, że w krypcie wiejskiego – jza przeproszeniem – kościoła pochowany
jest jeden z prymasów Polski – właściciel i dobrodziej Iwanowic i samej
świątyni – arcybiskup Jan Gruszczyński. Proboszcz parafii, ks. kanonik Paweł
Jabłoński przygotował dla nas jeszcze dodatkowąiespodziankę – udostępnił im także
wnętrze filialnego kościołka w Kamiennej Wsi. Zabytkowej świątyni pochodzącej
jeszcze z 1595 r. , co – jak na drewnianą budowlę - jest wiekiem zaiste
sędziwym. Kamienna leży wprawdzie niedaleko Iwanowic, ale już w innym powiecie,
ba w województwie (łódzkim). W ten sposób Kaliszobranie po raz pierwszy
przekroczyło granice Wielkopolski. Szybko jednak doń powróciło – ekspedycja
dotarła bowiem jeszcze kolejno do Stawu, gdzie uczestnicy zerknęli na miejscowy
kościół i rozważyli znaczenie licznych tu stawów (stanowiących przyczynek do nazwy)
w rozwoju wsi – onegdaj miasta i - na koniec – do Rajska. I tu nieco mroczny wygląd
zewnętrzny świątyni nie obiecywał zbyt wiele – tymczasem po wejściu czekała
miła niespodzianka. Wnętrze, choć raczej pozbawione cech stylowych, jest
pogodne, no i posiada wiele cennych elementów, o których opowiedział ks.
proboszcz Piotr Bałoniak. Ostatnim punktem bogatego programu była wyprawa na
miejscowy cmentarz, na którym kaliszobrańcy odnaleźli groby powstańców
styczniowych, poległych żołnierzy września 1939 r. oraz – co wzbudziło
największe zainteresowanie – grobowiec
zmarłego w 1916 r. konsula Torstena
Vinquista z inskrypcją w języku
szwedzkim. Zagadka tak „egzotycznej” postaci na podkaliskiej prowincji wnet się
wyjaśniła, pan konsul (a przy okazji dyrektor Towarzystwa Telefonów w Warszawie)
znalazł sobie żonę pochodzącą z tych stron i razem z nią został pochowany na wiejskim
cmentarzu. Zresztą rozważania o meandrach ludzkiej egzystencji towarzyszyły
uczestnikom wyprawy jeszcze dość często – snuli je wraz ze mną, uzupełniając tradycyjny przewodnicki „serwis” Honorata Domagała, Barbara Galuba i Paweł Dybka. Z wybiciem godziny 6 na wieży kaliskiego
ratusza kaliszobrańcy zameldowali się na mecie tej interesującej wyprawy.
Współorganizatorem Kaliszobrania jest kaliskie Towarzystwo Opieki nad Zabytkami
a impreza jest realizowana przy finansowym wsparciu Miasta Kalisza.
fot. Olimpia Piątczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz