fot. Zb. Pol
środa, 27 lutego 2013
niedziela, 24 lutego 2013
Veni, vidi, vici - 18
Ha. Znowu –
mimo pozornie mniej nośnego, przynajmniej dla żeńskiej części uczestników
cyklu Kaliszobranie, tematu, na XLII edycję sobotnich spotkań z „nieznaną
stroną miasta” przybyło - dzielnie brnąc prze śnieżną zawieruchę - ponad stu ich zwolenników. Umyśliliśmy sobie oto porozmawiać o historii kaliskiego boksu.
„Czarodzieje… ringu", z których w sobotę kilku dotarło także do gościnnej hali OSRiR przy
ulicy Łódzkiej „czarowali” widocznie i kaliszanki, stąd pewno ich zainteresowanie
i tym tematem. Najpierw prelegent – redaktor sportowy „Ziemi Kaliskiej” Mariusz
Kurzajczyk przedstawił nieznane fakty dotyczące kaliskiego boksu z okresu
międzywojennego, czyniąc bohaterami swojej gawędy m.in. odnoszących wówczas
duże sukcesy na ringach Walentego Pietrzaka czy
Stanisław Szrajtera. Było też oczywiście o niestrudzonym animatorze kaliskiego
sportu – panu Edwardzie Jarnuszkiewiczu, było też o pięściarskich początkach
późniejszych wybitnych kaliskich trenerów: Zygmuncie Winklerze i Antonim
Szymańskim. W przywoływaniu z otchłani pamięci kolejnych historii pięściarskich
sekundował mu, przybyły specjalnie na tę okazję z Łodzi autor monograficznych
opracowań dotyczących boksu – redaktor Janusz Stabno. Kiedy opowieść dobrnęła
do czasów powojennych – sala ożywiła się jeszcze bardziej. Najpierw ujawnił się
– rozpoznając się na zdjęciu sekcji bokserskiej Włókniarza z początków lat 50.
- były bokser tego klubu pan Wrzosek. Później swoje cenne komentarze i
wspomnienia przekazywał znany większości kibiców pięściarstwa w naszym mieście
– mogący się pochwalić m.in. tytułem Mistrza Polski juniorów Józef
Jaworowicz. Swoje trzy grosze wtrącali
także uczestniczący
w Kaliszobraniu kibice i
niżej podpisany (właściwie nie podpisany, ale wiadomo o kogo chodzi) - kibic boksu i... syn jednego z popularniejszych i bardziej
utytułowanych pięściarzy kaliskich Było więc o miejscach, gdzie trenowali i
walczyli kaliscy pięściarze: salach na Piskorzewiu, w domu Rzemiosła, na Pułaskiego i na Nowym Rynku (w dawnej zajezdni PKS - później hali Tęczy), o konflikcie sprzed ponad pół wieku między sekcjami bokserskimi
Włókniarza i Prosny, o sukcesach Tadeusza Grzelaka, Władysława Obały, Adama
Walczaka, Jana Nowaczyka, Wacława Ścigały, Włodzimierza Caruka i wielu innych.
Było wreszcie o końcowych „złotych latach” kaliskiego boksu, kiedy to hala przy
Łódzkiej nie mogła pomieścić wszystkich kibiców, a pięściarze Prosny po raz
ostatni walczyli w I lidze. Jednym z nich był, również obecny na sali, Zenon
Napieralski. Dodatkową atrakcją był też możliwość nabycia książki Zbigniewa
Kościelaka Kaliscy bokserzy. 80 lat: 1932-201 z autografem autora. Czas płynął więc
szybko, jego limit przeznaczony na te część Kaliszobrania został przekroczony o
ponad pół godziny. A przecież gospodarze zdążyli jeszcze pochwalić się innymi częściami obiektu – jubilata (50 lat),
m.in. pływalnią. A rozkręcająca się na zewnątrz śnieżna zamieć nie odstraszyła
zebranych do obejrzenia także sąsiadującego z halą zabytkowego obiektu –
siedziby kaliskiego PTTK, który to budynek, pod koniec XIX w. wybudowano z
przeznaczeniem na … placówkę rosyjskiego monopolu spirytusowego. Czyżby coś z atmosfery tamtych czasów tam pozostało ? - spekulowali rozochoceni kaliszobrańcy. Najwytrwalsi z nich,
nie zrażeni śnieżnymi zaspami, dotarli wreszcie na koniec do wybudowanego z kolei
całkiem niedawno budynku klubowego na odnowionej tzw. trybunie zachodniej
kaliskiego stadionu miejskiego. Warto było - bo choć nie udało się przyłapać pod prysznicem Christiano Ronaldo - wnętrza pawilonu: salon prasowy, szatnie,
sale dydaktyczne i gabinety (gabineciki prawdę powiedziawszy) odnowy były nie tylko interesujące ale – przede wszystkim - ciepłe i przytulne. Bo na zewnątrz zima atakowała wściekle – oby po raz ostatni w tym roku…
fot. Krzysztof KrystyniakPrzewodnik odsłania oblicze - 10
Tym razem bohaterem cyklu będzie Zbyszek Pol. Stały bywalcy naszych
imprez dostrzegli go na pewno, kiedy niczym paparazzi utrwalał na swoim
cannonie co ciekawsze momenty tychże lub przeciwnie – kiedy niczym fotograf
artystyczny długo i wytrwale ustawiał swoje ofiary, przepraszam – modele do
zdjęcia: jednego na tysiąc. Tak czy owak to przewodnik – artysta, autor wielu
zdjęć krajoznawczych i wystaw tymże zdjęciom poświęconym. Obejrzeć je można na
prowadzonej przez siebie stronie www.zbigniewpol.pl
(a co tam, może coś nam odpali za reklamę), na stronie oddziału kaliskiego pttk
(zabytkowe cmentarze, drewniana
architektura sakralna diecezji, krzyże, kapliczki i figury przydrożne powiatu) czy
czasami również u nas. Liczne odbitki zdeponował w Regionalnej Pracowni
Krajoznawczej przy łódzkiej. Od 2006 r. Instruktor Fotografii Krajoznawczej,
posiada też szereg innych uprawnień: pilota wycieczek, Przodownika Turystyki
Pieszej i Instruktora Krajoznawstwa Regionu. W tym roku obchodził będzie
jubileusz 50-lecia przynależności do PTTK. W latach 70. i 80. Organizował i
prowadził piesze obozy wędrowne dla młodzieży – najchętniej na polskie
wybrzeże, które jest jego ulubionym regionem. Ale równie chętnie uprawia też
turystykę górską, kajakową i kolarską – ma zresztą na to sporo czasu, spędzając
– jako stateczny emeryt – połowę roku na swoich „dobrach” w podbrzezińskich
lasach. A w Kaliszu ? – jako chłopak rodem z Kolegialnej – najchętniej myszkuje
właśnie po atrakcjach starówki, w gronie przewodników uchodzi też za znawcę
zabytkowych cmentarzy na rogatce.
fot. himself (czyt. autoportret)
niedziela, 17 lutego 2013
Komunikaty na raty
Zapraszam na XLII edycję Kaliszobrania
poświęconą tym razem historii kaliskiego boksu. A historia to nie byle jaka. Przez długie lata – poczynając od
okresu międzywojennego, a szczególnie w latach 50. i 60. XX w. - boks był sztandarową
dyscypliną sportową kaliszan. Panowie podziwiali wyczyny Grzelaka,
Sobolewskiego (skąd ja znam to nazwisko ?), braci Nowaczyków i jeszcze wielu innych mistrzów pięści, nieobojętnymi
wobec ich umiejętności – a pewno i wdzięków – były i kaliszanki. W dniu walk do
sal na Pułaskiego, później na Nowy Rynek, wreszcie na Łódzką ciągnęły
nieprzebrane tłumy – często z własnymi… drabinami, by lepiej widzieć swoich
idoli. I właśnie w jubilatce – oddanej do użytku równo pół wieku temu hali
OSiR-u przy ulicy Łódzkiej - w najbliższą sobotę 23 lutego tradycyjnie
na godz. 15.00 rozpocznie się impreza. Wspominanie ułatwi zebranym m.in. krótka prelekcja gościa edycji –
dziennikarza sportowego „Ziemi Kaliskiej”, redaktora Mariusza Kurzajczyka. Po części
nostalgicznej przyjdzie też pora na spacer po zakamarkach hali oraz – jak pozwoli
pogoda – po kolejnych obiektach sportowych kompleksu. Program sobotniego
spotkania dopełni tradycyjnie niewielka niespodzianka.
środa, 13 lutego 2013
Kiedyś tam w Kaliszu - 14
Dzisiaj mija okrąglutka, dwusetna rocznica bitwy jaką w okolicach Kalisza stoczyły wycofujące się w nieładzie po fatalnej kampanii moskiewskiej wojska sojusznicze Napoleona z goniącymi ich wojskami rosyjskimi. Zamiast próbować to opisać moim nieudolnem piórem, oddam tym razem głos zacniejszemu -
ówczesnemu proboszczowi z Kokanina księdzu Stanisławowi Grygowskiego: „W roku 1813 w dniu 13
miesiąca Lutego między wojskiem Rossyjskiem pod dowództwem JW. Generała
Wicengerode awansującego, albo ścigającego wojsko Francuskie i inne
sprzymierzone z jednej a wojskiem Saskiem i Polskiem pod dowództwem JW.
Marszałka Francuzkiego Regnier cofającego się z rozbitem wojskiem z krajów
Rossyjskich ku granicom swoim z drugiej strony, we wsi samej Kokaninie około
kościoła i w omurowaniu dwórskiem ale szczególniej na błoniu przyległem zwanem
Niedźwiady przypadła potyczka, która trwała ciągle i uporczywie od godziny
trzeciej po południu do godziny ósmej w nocy. Wojska Saskiego tak piechoty jako
i jazdy do tej bitwy użytecznego było mężnie walczącego dwa tysiące, armat
sześciofuntowych sztuk 12, wojska Polskiego z różnych pułków zbieranego było
dwa tysiące, wojska Rossyjskiego była liczba 22000 z kozakami. Siła można
przemogła małą liczbę mężnie walczące wojska Saskie i Polskie, otrzymawszy plac
i do ucieczki przymusiwszy, przystąpiwszy w nocy pod samo miasto Kalisz. Wojsko
Rossyjskie z tryumfem wróciło się pod wieś Kokanin i rozłożyło się obozem na
polach wprost młyna wietrznego od wschodu słońca i przez noc odpoczywało. W tej
potyczce zginęło z obydwóch stron przeszło tysiąc żołnierzy tak na
Niedźwiadach, we wsi Kokaninie i w tem zdarzeniu. Rannych z niebezpieczeństwem
bardzo wiele. Wojsko Rossyjskie zabrało w niewolę Generała Saskiego Mostiz i
Officerów kilkunastu wyższej rangi, żołnierzy dwieście, armat sztuk sześć i
cztery wozy z amunicjami. Mieszkańcom wsi Kokanin zabrali wszystko a
szczególniej co do żywności dla żołnierza potrzeba. Kościół w wielu miejscach
od kul armatnich doznał wystrzałów ale nieszkodliwie, albowiem wokoło niego
stali Sasi i ci w niewolę wzięci wszyscy z dowódcami. Budowli żadnej nie
spalili lubo wiele ognia z płotów robili. Na drugi dzień o godzinie 10 ruszyli
przez miasto Kalisz i za nieprzyjacielem pospieszyli”. Opis pochodzi z kroniki parafialnej a ja tylko dodam jeszcze zasłyszaną ciekawostkę dotyczącą kondycji i... stanu sanitarnego żołnierzy francuskich w czasie tegoż odwrotu. Otóż część z nich kilka dni wcześniej zatrzymała się w zajeździe Bryńskiego w Stawiszynie - przy wylocie na Kalisz. Otóż kiedy panowie ( wcześniej wiadomo: elegancja-Francja) poszli się tam kąpać i zrzucili z siebie mundury i resztę łachów te - zaklinali się świadkowie - zaczęły same się poruszać. Wszy i inne robactwo towarzyszyły wówczas biedakom pospołu z wycieńczeniem, chłodem, głodem i chorobami. Polegli w bitwie mają swój pomniczek w Kokaninie, wszyscy zmarli w wyniku wymienionych plag - pamiątkową kolumnę na dziedzińcu kościoła pobernardyńskiego w Kaliszu.
fot. Zb.Pol
wtorek, 5 lutego 2013
Do trzech razy (foto) sztuka - 41
I idziemy za ciosem - od razu mini fotorelacja z Happeningu strażackiego
fot. Zb. Pol - na ostatnim ze zdjęć zjeżdżający po rurze
sobota, 2 lutego 2013
Veni, vidi, vici - 17
PALI SIĘ MOJA PANNO (jak w tytule czeskiej komedii) czyli:
III
happening przewodnicki – tym razem u strażaków.
fot. Zb.Pol
Subskrybuj:
Posty (Atom)