poniedziałek, 7 lipca 2014

Veni, vidi, vici - 43

Krajobrazobranie to młodsze dziecko Kaliszobrania - jak na młode pokolenie przystało bardziej ekspansywne od pierwowzoru. Rzeczywiście, w czasie tego cyklu imprez poznajemy krajobrazy nieco bardziej od naszego Kalisza odległe. W ramach Krajobrazobrania Wiosennego 2014 w ostatni dzień wiosny wędrowaliśmy Leszczyńskim Szlakiem Mickiewicza i Parków Krajobrazowych
i, ponieważ szczęście nam dopisywało, zobaczyliśmy nawet nieco więcej niż zamierzaliśmy. I tak, w skrócie, kolejno: w Gostyniu zachwycaliśmy się barokową bazyliką filipinów z, m.in. cudownym obrazem i jedną największych w Polsce świątynnych kopuł oraz - co staje się naszym, hmmm, hobby - kryptami pełnymi pochowanych tam mnichów i dobrodziejów. W Lubiniu widzieliśmy opactwo benedyktyńskie (jedno z nielicznych w naszym kraju) z, znowu m.in. kapitalnymi stallami w prezbiterium benedyktyńskiego kościoła oraz nagrobkiem bł. Bernarda (a może i naszego krajana, księcia Władysława Laskonogiego). Tamże, w pobliskim kościółku filialnym, dotykaliśmy zamierzchłych czasów zmaterializowanych w postaci romańskich murów absydy. W Kopaszewie był pałac Skórzewskich, pierwsze tego dnia spotkanie z Mickiewiczem a w tle - rodzinna tragedia Chłapowskich i Koźmianów. Uroki Choryni trafnie podsumował tamtejszy ksiądz proboszcz lansując hasło: Choryń jest piękna, w Turwi zaś również piękna przewodniczka oprowadziła nas po pałacu i pałacowej kaplicy oraz przypomniała o zasługach dla rodzimego rolnictwa gospodarza tej okolicy - generała Dezyderego Chłapowskiego. No i ciągle ten Mickiewicz i wspomnienia jego pobytu w latach 30. XIX w. W Racocie bohaterami były konie z miejscowej stadniny - i te zaklęte w pomnikowym brązie i te w wersji life, zajrzeliśmy też do kolejnego w tym dniu pałacowego wnętrza. Potem był Kościan - przerwa na lunch i wizyta w, słynącej wieloma atrakcjami wnętrza, farnej gotyckiej świątyni. A potem kolejny hit - pocysterski kościół w Przemęcie. Fachowy komentarz proboszcza pomógł nam jeszcze lepiej dostrzec rodzyneczki w wystroju świątyni, w tym - zaprawdę przepiękne - stalle i konfesjonały z czarnego dębu. I na zakończenie zapachnialo tajemnicą - a to za sprawą pobudowanego na planie masońskiego symbolu - kielni pałacu Sułkowskich we Włoszakowicach. To tylko niektóre atrakcje wycieczki, w której programie, nie chwaląc się, umieściłem wszystkiego po trochu - obiekty sakralne, pałace, legendę Mickiewicza i wspaniałą przyrodę leszczyńskiej ziemi. Program zrealizowaliśmy - pomagał mi Zenek Florczyk - z nawiązką, zgrzeszyłby więc ten, którego nasze Krajobrazobranie by nie urzekło.
fot. Elżbieta Pawlak

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz