Happening napoleoński
Czwarty już happening poświęcony był Napoleonowi Bonaparte, a związany był z
dwusetną rocznicą bitwy, jaką pod Kaliszem stoczyły wycofujące się spod Moskwy
wojska francuskie i sprzymierzone z nimi – głównie polskie i saskie z goniącymi
ich Rosjanami. Była to więc kolejna już w dziejach naszego miasta "bitwa narodów" - ta akurat przegrana dla koalicji napoleończyków. Ale przecież
wcześniej były lata tryumfów i chwały „małego kaprala”. By o nich porozmawiać, należało
się wybrać do podjarocińskich Witaszyc, gdzie
w miejscowym dworze pasjonat epoki napoleońskiej – pan Tomasz Klauza stworzył unikalne muzeum
związane z postacią cesarza. I tak też uczynili uczestnicy Happeningu. W
trakcie przejazdu do Witaszyc prowadzący
Kaliszobrania wraz z grający tym razem pierwsze skrzypce Andrzejem
Matysiakiem opowiadaliśmy nieco o mijanych atrakcjach krajoznawczych – co miało
stanowić zachętę do uczestniczenia w kolejnych naszych imprezach
planowanych m.in. w tamte rejony. No a w Witaszycach królował już niepodzielnie przyodziany specjalnie dla nas w mundur z epoki pan
Klauza. Powitał przyjezdnych wystrzałami z armaty i stosownego pistoletu , a
następnie, ledwo mogąc się opędzić od kobiet chcących mieć koniecznie fotkę z napoleończykiem, zaprosił do obejrzenia muzeum. Oprócz mundurów, broni, materiałów
ikonograficznych i makiet z bitew pod Raszynem i Waterloo goście podziwiali olbrzymie
kolekcje cynowych żołnierzyków malowanych osobiście przez gospodarza oraz…
olbrzymią jego erudycję, kiedy ze swadą i pasją opowiadał o „swoim”
bohaterze, o mniej znanych – w tym
pikantniejszych – epizodach z jego życiorysu, o „czarze” jego małżonki - nieco wiarołomnej Józefiny (tej, którą kaliszanie uczcili nazywając jej imieniem najpiękniejszą kaliską ulicę),
o miłości żołnierzy do cesarza, o uwarunkowaniach historycznych itp. Następnie,
już w prowadzonej przez siebie w pałacu restauracji - przy kawie, herbacie i
ciastkach (napoleonki to chyba jednak nie były) – pokazał prezentację nawiązującą do nieszczęsnej bitwy z 1913 r. i jej konsekwencji, a także pokazującą
„kaliskie” ślady epoki Napoleona i utworzonego przez niego Księstwa
Warszawskiego. A w międzyczasie – i to była niespodzianka extra – pan Tomasz zaprosił
tez do piwnic dworku, w którym znalazły się eksponaty związane z inna pasją
gospodarza i jego przyjaciół – filmową sagą „Gwiezdnych wojen”. Było tak
ciekawie, ze musieliśmy niemal siłą wyganiać uczestników do autokaru
– praca pana kierowcy i IV Happening musiały się przecież skończyć.
fot. Zb. Pol
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz