niedziela, 25 sierpnia 2013

Veni, vidi, vici - 28

XLVIII edycja Kaliszobrania, którą  zrealizowaliśmy w sobotę 17 sierpnia była prawdziwym wyzwaniem dla blisko setki uczestników. Oto bowiem „odkrywaliśmy Chmielnika” w ramach ponad dwugodzinnego spaceru, realizowanego w niemal trzydziestostopniowym upale. Kaliszobrańcy – wśród nich zarówno Ci wcześniej urodzeni jak i… kilkumiesięczny debiutant - stanęli na wysokości zadania i bez narzekań przemierzyli trzykilometrowy dystans. Zapewne pomogły im w tym  chłodzące napoje dostarczone przez wywodzącą się z tej dzielnicy radną – panią Ewę Witczak, jak i opowieści serwowane przez wyżej wymienionych a także, również obecnego na imprezie, przewodniczącego Zarządu Osiedla – pana Andrzeja Dajerskiego. Na początku było więc o historii i rozbudowie Szkoły Podstawowej nr 11 – której przed wojną patronował kaliszanin Sławomir Czerwiński, obecnie zaś Wojciech Bogusławski. „Mocnym otwarciem”  była możliwość popatrzenia na Kalisz z perspektywy przyszkolnego placu zabaw – ta panorama dosłownie zapierała dech w piersiach. Potem dreszczyk emocji wywołała historia stojącej onegdaj w okolicy miejskiej szubienicy i obsługującej ją katów. Wędrując dalej uczestnicy mieli możliwość porównania dwóch obliczy dzielnicy – dziś trochę sennej, ale pamiętającej jeszcze dawne obchody dni Chmielnika (z kiszonymi ogórkami w roli głównej), ulicy Skarszewskiej z jej ponad wiekową zabudową i nowoczesnych i „wypasionych”  jednorodzinnych domów pobudowanych współcześnie przy uliczkach w jej pobliżu. Było też wspomnienie wiatraka z ulicy Borkowskiej i hucznych wesel organizowanych tu kiedyś na tzw. działkach za wiatrakiem (którego obejrzeliśmy juz tylko oczami wyobraźni) Spacer kontynuowano ulicą Szeroką, na której, jak zawsze liczni wśród kaliszobrańców amatorzy fotografii, znów mieli pole do popisu. Szerokokątne obiektywy utrwalające panoramę Kalisza znalazły ponownie tego dnia zastosowanie.  Mijane obiekty wytwórni lodów Kilargo wywołały komentarze o dawnej potędze kaliskiej siatkówki żeńskiej i o jej możnym sponsorze z Augusto, a wspomnienie loda – rekordzisty  serwowanego prze nadobne i najlepsze wówczas w Polsce siatkarki Augusto na kaliskim rynku w1994 r. - w to upalne popołudnie było szczególnie sugestywne. Dalej były – wydziwiania nad kontrowersyjną architekturą romskich domów i znów wspomnienia. W przywołaniu tychże pomógł kolejny gość spaceru – sędziwy, mieszkający w dzielnicy „od zawsze” pan Eugeniusz Krawczyk. Opowiadał o licznych tu jeszcze nie tak dawno stawach – gliniankach („Glinki” to druga, często używana kiedyś nazwa dzielnicy) i o „bocianiej łące” na której ponoć niejedna kaliszanka skutecznie wyleczyła się z… bezpłodności. a pan Gienek zaprzeczał jakoby miał z tym coś wspólnego) Atmosferę sensacji podtrzymywał fakt, że w mijanej okolicy rozgrywały się sceny z „Nocy i dni” a także z bardziej nam współczesnych kryminalnych powieści Arkadiusza Pacholskiego.  I oto Stawiszyńska i wspomnienie znajdującego się tam żydowskiego Domu – Przytułku Starców,  na którego pensjonariuszach hitlerowcy „testowali” nowy sposób uśmiercania – zaczadzania spalinami w szczelnie zakrytych ciężarówkach . Ostatnim punktem programu był cmentarz na Majkowie, na którym kontynuowaliśmy wątek prawosławia z poprzedniego Kaliszobrania a także – ukazując groby: poległych w I wojnie i w wojnie z bolszewikami  oraz ofiar z okresu II wojny – sprowokowano do refleksji nad bezsensem tego sposobu rozstrzygania sporów i wszechmocy śmierci, która powoduje zgodny już spoczynek wieczny wcześniej walczących ze sobą ludzi.

 fot. Zb. Pol

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz