niedziela, 24 listopada 2013

Veni, vidi, vici - 33



Tak się złożyło, że zorganizowana nazajutrz po Krajobrazobraniu poświęconemu Atlantydzie przewodnicka wycieczka zrealizowana p.n. „Jesienne krajobrazobranie” zawiodła jej uczestników m.in. do Brzóstkowa, w którym ze specjalnego punktu widokowego, można było popatrzeć na rozległą panoramę okolic ujścia Prosny do Warty. Czy dostrzegli oni tam ślady Atlantydy ? - pozostanie pewnie tajemnicą ponad pięćdziesiątki szczęśliwców, którym udało się, w pierwszej kolejności, załapać ma imprezę. Ale Brzóstków to nie jedyna jej atrakcja. Najsamprzód (piękne archaiczne nieco wyrażenie) wraz z Andrzejem Matysiakiem zawieźliśmy towarzystwo do Tarc, gdzie można było obejrzeć pięknie odrestaurowany pałac Stanisława Ostroroga-Gorzeńskiego oraz napić się wody z „cudownego” źródła w przypałacowym parku. Natychmiastowe odmładzająco-wypiękniające efekty widać było gołym okiem. W dalszej kolejności turyści podziwiali znane, ale niezmiennie popularne atrakcje krajoznawcze Żerkowa i Śmiełowa (Radolińscy, Gorzeńscy, Mickiewicz i te sprawy...). „Mocnym” punktem programu był Radlin. Najpierw wyobraźnia, której uczestnikom naszych imprez przecież nie brak, musiała pomóc w odtworzeniu z istniejących tam ruin XVI wiecznego pałacu Opalińskich – wówczas jednej z najwspanialszych rezydencji w Wielkopolsce, a następnie, w pobliskiej renesansowej kaplicy, podziwiano ich nagrobki. Niesłychany dreszcz emocji towarzyszył zejściu do krypty, w której, w odkrytych trumnach, spoczywają doskonale zachowane (wpływ mikroklimatu) szczątki członków rodziny Opalińskich i Sapiehów. Przy truchle młodej Sapieżanki uraczyłem nieco przestraszonych tym widokiem kryptozwiedzaczy romantyczną historią o okolicznościach jej zgonu spowodowanego przez okrutnego ojca. I kolejne atrakcje – dwór w Koszutach mieszczący w swoim wnętrzu niebywale ciekawą i „klimatyczną” ekspozycję związaną z tradycją dworu polskiego. Na niepowtarzalny klimat tej wizyty złożyła się też krasota tamtejszej młodej przewodniczki (to już druga tego dnia nadobna oprowadzaczka). Ukoronowaniem całej imprezy  była wizyta u Działyńskich i Zamojskich – a przede wszystkim u „białej damy” na zamku w Kórniku. Wygląda na to, że udało nam się (ach ta moja skromność) zorganizować kolejną interesującą i udaną imprezkę. Nieprawdaż ?


fot. Krzysztof Krystyniak




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz