niedziela, 7 czerwca 2015

Veni, vidi, vici - 57

LXV Kaliszobranie

Grubo ponad, ba – bardzo grubo ponad, setka uczestników brała udział w sobotnim spacerze w ramach kolejnej, LXV edycji Kaliszobrania. To była wyprawa na „Koncert na… fortepianach Fibigerów”. Jej początek miał miejsce na Nowym Rynku gdzie opowiedziałem nieco o barwnych kolejach losu tego zakątka Kalisza    Następnie, kryjąc się w zbawczym - tego wyjątkowo upalnego popołudnia - cieniu kamienic ulicy Chopina (którą wcześniej nazywano Piotrkowskim Przedmieściem  a potem Szewską) kaliszobrańcy dotarli przed dawny dom Fibigerów. Tam prowadzący, posiłkując się historiami opisanymi w najnowszej książce Elwiry Fibiger Dusza zaklęta w fortepianie, próbował odtworzyć obraz życia rodziny przed wiekiem, w okresie międzywojennym i tuż powojnie. Było więc m.in. o romantycznych (i muzycznych) okolicznościach urodzin i… zgonów kolejnych Fibigerów, o beztroskich zabawach dzieciarni w ogrodzie i spotkaniach dorosłych „na salonach”, o tragicznych losach czasów okupacji i – w gruncie rzeczy – smutnych kolejach życia Gustawa Arnolda Fibigera III po wojnie. No i nastapił kolejny oczekiwany punkt programu – wejście do, ostatnio zamkniętej na cztery spusty, fibigerowskiej fabryki. Tam ciekawą prelekcję o historii kaliskich producentów fortepianów i pianin (zapoczątkowanej przez Karola Lindemanna już w 1827 r.), o Fibigerach i wreszcie o samej fabryce, wygłosił pan Sebastian Wielgosz – autor pracy naukowej związanej z tym tematem. Mowa była zarówno o produkcji i tryumfach kaliskich fortepianów i pianin zarówno w czasach „panowania” kolejnych Fibigerów jak i czasach po nacjonalizacji – już pod szyldem Calisii. Moja sugestia, oparta zresztą na krytycznej opinii Jerzego Waldorfa, o obniżeniu jakości naszych instrumentów w ostatnich latach działalności zakładu została oprotestowana przez uczestniczących także w spotkaniu kilku pracowników Calisii. Trzeba było więc wypracować kompromis, którym okazała się konkluzja, że zamknięcie zakładu w samej końcówce ubiegłego wieku było jednym z bardziej smutnych wydarzeń w historii kaliskiego przemysłu. Zebranym pozostał więc tylko nostalgiczny spacer po części opuszczonych hal fabrycznych. Hal, w których, po zamknięciu oczu i uruchomieniu wyobraźni, ciągle słychać odgłosy pracy budowniczych i stroicieli oraz pierwsze dźwięki z powstających instrumentów…

Impreza przygotowana tradycyjnie we współpracy z kaliskim oddziałem Towarzystwa Opieki nad Zabytkami zrealizowana była przy finansowym wsparciu Miasta Kalisza.
fot. Marek Bergman

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz