poniedziałek, 23 listopada 2015

Veni, vidi, vici - 63

LXX Kaliszobranie
Przenikliwy ziąb pochmurnego, listopadowego popołudnia nie zniechęcił ponad setki miłośników krajoznawczych spacerów. W minioną sobotę, w ramach 70 edycji Kaliszobrania spotkanie realizowane było pod hasłem By kaliszanom żyło się lepiej. A dokładnie rzecz ujmując – łatwiej, gdyż tym razem mowa była o historii kaliskich wodociągów, gazowni i elektrowni, których działania miały przecież na celu uczynić życie mieszkańców grodu nad Prosną wygodniejszym. Na początku uczciliśmy pamięć zmarłego w ubiegłym tygodnia Pana Władysława Kościelniaka, którego regionalnym dociekaniom - zarówno przewodnicy jak i wszyscy miłośnicy Kalisza - tak wiele zawdzięczają. Następnie kaliszobrańcy zwiedzili budyneczek tzw. „małej elektrowni”, w którym, dzięki uprzejmości Pana Wiesława Rajbisia występującego w imienia właściciela - Pana Malickiego, obejrzeli urządzenia do regulacji poziomu zastawy na stawidłach oraz kilka eksponatów związanych z produkcją energii elektrycznej. Obiekt ten znajduje się w pobliżu budynku elektrowni miejskiej, z której jeszcze w okresie międzywojennym prąd płynął do kaliszan. Następnie przybliżyłem zebranym stuletnią historię kaliskiej elektryczności, prawie sto pięćdziesięcioletnie tradycje kaliskiego gazownictwa i wreszcie sięgającą XVI w. opowieść o kaliskich wodociągach i kanalizacji. Nieco uwagi poświęciłem też historii kaliskich latarni – począwszy od olejowych sprzed 250 lat, poprzez gazowe aż po obecne – elektryczne. Przytoczone dane, ciekawostki i refleksje prowadzącego każą na obecności wody, gazu i prądu w naszych mieszkaniach - oczywiste dla nas dzisiaj -  ocenić z nieco innej, „historycznej” perspektywy. Spacer nie był tym razem długi – zakończył się w pobliskim budynku kina Oaza, w którym od roku oczekują na swoich gości trzy sale do squasha. I to była niespodzianka, którą na zakończenie imprezy wieńczącej siódmy sezon Kaliszobrań obiecał prowadzący. Kaliszobrańcy najpierw wysłuchali komentarza właściciela ośrodka - Pana Aleksandra Okońskiego, który cierpliwie odpowiadał na najdziwniejsze (squash nie jest wszak popularna dyscypliną sportu i rekreacji) czasem pytania swoich gości a następnie zaprosił ich do sal, w których za pleksiglasowymi szybami „uwijali się”  grający. Dla zdecydowanej większości z zebranych – wśród których byli również i młodsi – był to pierwszy kontakt z tą modną grą, można więc mieć nadzieję, że wizyta skutkować będzie również wzrostem popularności squasha wśród kaliszan.

fot.Marek Bergman

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz