LXX Kaliszobranie
Przenikliwy ziąb
pochmurnego, listopadowego popołudnia nie zniechęcił ponad setki miłośników
krajoznawczych spacerów. W minioną
sobotę, w ramach 70 edycji Kaliszobrania spotkanie realizowane
było pod hasłem By kaliszanom żyło się lepiej.
A dokładnie rzecz ujmując – łatwiej, gdyż tym razem mowa była o historii
kaliskich wodociągów, gazowni i elektrowni, których działania miały przecież na
celu uczynić życie mieszkańców grodu nad Prosną wygodniejszym. Na początku uczciliśmy pamięć zmarłego w ubiegłym tygodnia Pana
Władysława Kościelniaka, którego regionalnym dociekaniom - zarówno przewodnicy
jak i wszyscy miłośnicy Kalisza - tak wiele zawdzięczają. Następnie
kaliszobrańcy zwiedzili budyneczek tzw. „małej elektrowni”, w którym, dzięki
uprzejmości Pana Wiesława Rajbisia występującego w imienia właściciela - Pana
Malickiego, obejrzeli urządzenia do regulacji poziomu zastawy na stawidłach
oraz kilka eksponatów związanych z produkcją energii elektrycznej. Obiekt ten
znajduje się w pobliżu budynku elektrowni miejskiej, z której jeszcze w okresie
międzywojennym prąd płynął do kaliszan. Następnie przybliżyłem zebranym stuletnią historię kaliskiej
elektryczności, prawie sto pięćdziesięcioletnie tradycje kaliskiego gazownictwa
i wreszcie sięgającą XVI w. opowieść o kaliskich wodociągach i kanalizacji. Nieco
uwagi poświęciłem też historii kaliskich latarni – począwszy od olejowych sprzed
250 lat, poprzez gazowe aż po obecne – elektryczne. Przytoczone dane,
ciekawostki i refleksje prowadzącego każą na obecności wody, gazu i prądu w
naszych mieszkaniach - oczywiste dla nas dzisiaj - ocenić z nieco innej, „historycznej” perspektywy.
Spacer nie był tym razem długi – zakończył się w pobliskim budynku kina Oaza, w
którym od roku oczekują na swoich gości trzy sale do squasha. I to była niespodzianka,
którą na zakończenie imprezy wieńczącej siódmy sezon Kaliszobrań obiecał
prowadzący. Kaliszobrańcy najpierw wysłuchali komentarza właściciela ośrodka -
Pana Aleksandra Okońskiego, który cierpliwie odpowiadał na najdziwniejsze
(squash nie jest wszak popularna dyscypliną sportu i rekreacji) czasem pytania
swoich gości a następnie zaprosił ich do sal, w których za pleksiglasowymi
szybami „uwijali się” grający. Dla zdecydowanej
większości z zebranych – wśród których byli również i młodsi – był to pierwszy
kontakt z tą modną grą, można więc mieć nadzieję, że wizyta skutkować będzie również
wzrostem popularności squasha wśród kaliszan.
fot.Marek Bergman
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz