niedziela, 4 listopada 2012

Kiedyś tam w Kaliszu - 11

To, że handel w Kaliszu na przełomie XIX i XX w. był zdominowany przez kupców żydowskich jest oczywistością oczywistą. Ciekawe świadectwo na ten temat znalazło się choćby w ostatnim dodatku Historia (nr 7/2012) do tygodnika "Uważam Rze". Przedstawiona tam jest m.in. sylwetka – niesłychanie nawiasem mówiąc barwna -  fińskiego wojskowego i polityka Carla Emila Gustafa Mannerheima. W początkach swej wojskowej kariery ten - wówczas- młody oficer rosyjski  a późniejszy głównodowodzący armią fińską (w 1939 r.)  i prezydent tego kraju trafił oto do… Kalisza. W 1889 r. jest on kawalerzystą stacjonującego w naszym mieście 15. Aleksandryjskiego Pułku Dragonów. Samemu pochodząc z okupowanego przez Rosję kraju rozumie też sytuację Polaków pod zaborami więc jego postawa w kaliskiej guberni – dodatkowo wówczas zarządzanej przez „dobrego” gubernatora Daragana - nie przystaje raczej do typowego wizerunku odzianego w czerń „huzara śmierci”. Ale miało być o handlu, zacytujmy zatem fragmenty listów wysyłanych z Kalisza przez 22-letniego wówczas   Mannerheima do swego wuja. Wszystkie sklepy należą do Żydów, dlatego podczas tych świąt [przypadało akurat Jom Kippur – przyp. PS]nie można nic kupić… Jeśli szukasz mieszkania, potrzebujesz mebli, ubrań, broni – czegokolwiek, to musisz polegać na życzliwym, ubranym w długie szaty Żydzie z pejsami. Dosłownie nic nie można zrobić bez pomocy Żydów. Choć zapewne jest w tym opisie nieco przesady, to obrazek jest przedni, nieprawdaż ? 


 fot. Łukasz Wolski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz