Oto minęła setna rocznica skonstruowania mechanizmu zegarowego, który do dziś cierpliwie wskazuje nam godziny (i - niestety - upływający czas) na kaliskiej rogatce. Zegary o napędzie mechaniczne to drugie - po słonecznych - pokolenie zagarów. Pierwszy z nich zawisł na wieży – tej wysokiej, gotyckiej - pierwszego kaliskiego budynku ratuszowego w 1542 r., za
sprawą zegarmistrza z Wrześni. Zastąpiony po pożarze wieży w 1693 r.: … na tej wieży cymbał restaurowany, nowo
przelany i na wieżę kwartnikiem wprowadzony. Zygar cum omnibus apartamentis także de novo sporządzony, restaurowany i dobrze z kołami wszystkimi
sznurami sporządzony. Przetrwał on tam aż do najtragiczniejszy w dziejach miasta pożaru, jaki miał miejsce we wrześniu 1792 r. W ogniu stanęły
wówczas nie tylko budynki drewniane, ale i wiele śródmiejskich obiektów murowanych – w tym ratusz. Kiedy zgorzała i
zawaliła się jego wieża ratuszowa a zegar spadł w gorejący ogień. Zegar zaś ratuszowy w miejsce północnej
godziny dwunastej wybiwszy z przerażającym lękiem przeszło sto razy wraz z
dzwonkami zagrzebany został w popiele... Przesądni kaliszanie mówili wtedy,
że bijący w agonii zegar ratuszowy obwieszcza upadek miasta. I mieli rację:
dosłownie – zgorzało wówczas niemal całe śródmieście i symbolicznie: rok
później Kalisz przeszedł wszak pod panowanie pruskie, a trzy lata później
Polska przestała istnieć jako państwo.
Przez niemal cały XIX w. nie mieliśmy więc w Kaliszu
ratusza, nie mieliśmy więc i ratuszowego zegara. Zawisł on dopiero na drugim z
budynków ratuszowych, zdobiących rynek w latach 1890 - 1914 – jego żywot, jak i
zresztą samego ratusza, był jednak bardzo krótki. Przez niemal cały wiek XIX czas
kaliszanom musiał więc wskazywać inny czasomierz – był nim zegar na wieży
pobliskiego kościoła p.w. Wniebowzięcia NMP (św. Józefa). Zawisła on tam w nowo postawionej wieży na przełomie XVIII i XIX w., ale wzmianka: jeszcze po jezuitach ustawiony, sugerowałaby, że powstał był jeszcze
przed rokiem 1773. W połowie wieku XIX chodził już coraz wolniej, aż w 1859 r. zatrzymał się
ostatecznie. Wówczas – nie mając już innego wyjścia – miasto zdecydowało się na
sprowadzenie z Berlina nowego zegara, co
dzień nakręcanego, bijącego donośnie kwadranse i godziny, i mającego tę dogodność, że
odnowione z trzech stron umieszczone tarcze mogą być widziane na przedmieściach
Kalisza. Według niepotwierdzonych informacji napraw, czy wręcz wymiany tego
z kolei mechanizmu dokonano w roku 1863, może w 1881 a pewną jest
już naprawa mechanizmu, dokonana przez Rafała Władysława Stiltera w roku 1913.
Obecnie wieżę kolegiaty zdobi (niektórzy twierdzą, że to słowo to małe
nadużycie) kolejny już zegar.
Skoro już padło to nazwisko: Stilterowie przyjechali
do Kalisza z Miłosławia, gdzie ojciec Rafała – Karol miał fabrykę parowozów.
Rafał Stilter kupił dom przy Głównym Rynku 13 od Gustawa Kleina – też
zegarmistrza (opisanego zresztą przez Marię Dąbrowską w Nocach i Dniach), którego
był uczniem. Miał pecha - zakupu dokonał w licu 1914 r. – tuż przed wybuchem I
wojny i pamiętnym zniszczeniem Kalisza, którego ofiarą padła też świeżo nabyta
kamienica. Po wojnie rodzina odbudowuje ją, jako jedną z pierwszych. Wielu z
nas pamięta zegar zdobiący wejście do znajdującego się w niej warsztatu
zegarmistrzowskiego Stilterów – później Prylińskich. „Swój” zegar na tej
kamienicy miał jeszcze przed I wojną Klein, Stilterowie zastąpili go kolejnym.
Po nieodwracalnym uszkodzeniu mechanizmu, zegar – niestety – zdjęto.
Natomiast zegar na wieży obecnego ratusza zakupiono ze
składek kaliszan – o czym informuje stosowna tabliczka umieszczona na
mechanizmie, zaś zaprojektowany i przemycony w koszach podróżnych z Niemiec,
gdzie był wykonany w firmie J.F. Wuele z Bockenem, został przez Rafała
Stiltera. Urządzenia tej firmy uważane
są za „mercedesy wśród zegarów”, ich symbol: sowę można także znaleźć na
czasomierzach w poznańskim browarze, w Kudowie, Szczecinku i Trzciance. Kaliski
zegar jest rówieśnikiem samego ratuszowego budynku – zegarmistrz złożył go – w sposób perfekcyjny, w lipcu
1925 r. Niezliczone koła zębate są z mosiądzu i ze stali. Gwarancją
trwałości metalowych elementów jest zasada, że dana część nie może się
stykać z inną wykonaną z tego samego materiału. Majestatu dodaje
potężne wahadło, które waży 35
kg i mierzy ok. 1, 5 m. Do tego wagi na linach. Na każdej z
czterech tarcz o średnicy 3 m zamontowano odlane ze stali cyfry a pokazujące
czas wskazówki ważą po 12 kg. Ma już więc 88 bez mała lat, a wygląda i chodzi
jak nowy. Kapryśny jak panienka na wydaniu -
nie może zmarznąć (specjalna lampa ogrzewa zimą wahadło), nie może
dotknąć go wilgoć i kurz (przed tymiż zabezpieczają z kolei szklane ściany). Ale
za to – jak ma stworzone warunki – odwdzięcza się precyzyjnym działaniem,
chodząc z dokładnością do 10 sek. na dobę. Niemal „perpetuum mobile” – tylko raz na dobę mały silnik elektryczny o
mocy 1 KM podciąga trzy wagi do góry a te opadając pod wpływem własnego ciężaru
– dzięki idealnemu wyważeniu – powodują precyzyjny obrót kół, dźwigni i trybów
zegara. Mechanizmem opiekują się kolejne
pokolenia rodziny Stilterów. W 1975 r. Ryszard Stilter wraz z
Ryszardem Piekarskim dokonują gruntownego remontu, wtedy też zamontowano nowy
dzwon kwadransowy. A w 2008 r. następuje wymiana tarcz.
Wreszcie
zegar – jubilat z rogatki. Został wykonany już w 1912 r. Rafał Władysław
Stliter zaprojektował go i zbudował w swoim warsztacie przy Głównym Rynku.
Powstał on na wystawę z okazji otwarcia nowej siedziby Cechu Rzemiosł przy
Piekarskiej, a sam zegar został wówczas nagrodzony złotym medalem. Zegarmistrz
podarował swe dzieło miastu. Na rogatce pojawiło się ono 17 września 1933 r. –
pan Rafał uczcił w ten sposób 50 lecie swej pracy. Posiada trzy tarcze, jego mechanizm składa się ze stalowych i
mosiężnych elementów, a przekładnie i koła osadzone są na żeliwnym stelażu.
Żeliwne serce zegara waży 3 kg. Wymaga
cotygodniowego nakręcania, regulacji i konserwacji. Od 79 lat zajmuje się tym
(jak i konserwacją zegara ratuszowego) także rodzina Stilterów: do 1943 r. sam
twórca, potem syn Bruno-Robert (do 71 r.), wnuk Ryszard (do 2003 – był on też jedynym w Kaliszu grawerem). Obecnie robi
to – najczęściej w soboty – prawnuk Janusz Stilter (mimo, że jako pierwszy
mężczyzna w rodzinie nie jest zegarmistrzem a elektronikiem), sukcesję
gwarantuje jego syn Dawid. Konstrukcja
„kiosku” to dzieło wybitnego kaliskiego architekta z okresu międzywojnia –
Alberta Nestrypke. Oświetlenie tarcz włącza się równo z latarniami – o owym
zabytku mówi się więc czasem jako „latarni, która chodzi”. Zegar
zatrzymał się ponoć tylko kilka razy – w 1996 wandale włamywacze uszkodzili
mechanizm, później rzucone przez chuligana w cyferblat jabłko zbiło szybkę i
zablokowało wskazówkę. 24 kwietnia 2003 r. w czasie pogrzebu Ryszarda Stiltera zatrzymano
go celowo. Wskazówki wskazywały wówczas
5.20 – godzinie jego śmierci. Dodatkowo tradycja mówi o trzynastokrotnym
wówczas biciu zegara ratuszowego.
fot. Krzysztof Krystyniak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz