czwartek, 25 października 2012

Kiedyś tam w Kaliszu - 10

Oto minęła setna rocznica skonstruowania mechanizmu zegarowego, który do dziś cierpliwie wskazuje nam godziny (i - niestety - upływający czas) na kaliskiej rogatce. Zegary o napędzie mechaniczne to drugie - po słonecznych - pokolenie zagarów.   Pierwszy z nich  zawisł na wieży – tej wysokiej, gotyckiej - pierwszego kaliskiego budynku ratuszowego w 1542 r., za sprawą zegarmistrza z Wrześni. Zastąpiony po pożarze wieży w 1693 r.: … na tej wieży cymbał restaurowany, nowo przelany i na wieżę kwartnikiem wprowadzony. Zygar cum omnibus apartamentis także de novo sporządzony, restaurowany i dobrze z kołami wszystkimi sznurami sporządzony. Przetrwał on tam aż do najtragiczniejszy w dziejach miasta pożaru, jaki miał miejsce we wrześniu 1792 r. W ogniu stanęły wówczas nie tylko budynki drewniane, ale i wiele śródmiejskich obiektów  murowanych – w tym ratusz. Kiedy zgorzała i zawaliła się jego wieża ratuszowa a zegar spadł w gorejący ogień. Zegar zaś ratuszowy w miejsce północnej godziny dwunastej wybiwszy z przerażającym lękiem przeszło sto razy wraz z dzwonkami zagrzebany został w popiele... Przesądni kaliszanie mówili wtedy, że bijący w agonii zegar ratuszowy obwieszcza upadek miasta. I mieli rację: dosłownie – zgorzało wówczas niemal całe śródmieście i symbolicznie: rok później Kalisz przeszedł wszak pod panowanie pruskie, a trzy lata później Polska przestała istnieć jako państwo.

Przez niemal cały XIX w. nie mieliśmy więc w Kaliszu ratusza, nie mieliśmy więc i ratuszowego zegara. Zawisł on dopiero na drugim z budynków ratuszowych, zdobiących rynek w latach 1890 - 1914 – jego żywot, jak i zresztą samego ratusza, był jednak bardzo krótki. Przez niemal cały wiek XIX czas kaliszanom musiał więc wskazywać inny czasomierz – był nim zegar na wieży pobliskiego kościoła p.w. Wniebowzięcia NMP (św. Józefa). Zawisła on tam w nowo postawionej wieży na przełomie XVIII i XIX w., ale wzmianka: jeszcze po jezuitach ustawiony, sugerowałaby, że powstał był jeszcze przed rokiem 1773. W połowie wieku XIX chodził już coraz wolniej, aż w 1859 r. zatrzymał się ostatecznie. Wówczas – nie mając już innego wyjścia – miasto zdecydowało się na sprowadzenie z Berlina nowego zegara,  co dzień nakręcanego, bijącego donośnie kwadranse i godziny, i mającego tę dogodność, że odnowione z trzech stron umieszczone tarcze mogą być widziane na przedmieściach Kalisza. Według niepotwierdzonych informacji napraw, czy wręcz wymiany tego z kolei mechanizmu dokonano w roku 1863, może w 1881 a pewną jest już naprawa mechanizmu, dokonana przez Rafała Władysława Stiltera w roku 1913. Obecnie wieżę kolegiaty zdobi (niektórzy twierdzą, że to słowo to małe nadużycie) kolejny już zegar.
Skoro już padło to nazwisko: Stilterowie przyjechali do Kalisza z Miłosławia, gdzie ojciec Rafała – Karol miał fabrykę parowozów. Rafał Stilter kupił dom przy Głównym Rynku 13 od Gustawa Kleina – też zegarmistrza (opisanego zresztą przez Marię Dąbrowską w Nocach i Dniach), którego był uczniem. Miał pecha - zakupu dokonał w licu 1914 r. – tuż przed wybuchem I wojny i pamiętnym zniszczeniem Kalisza, którego ofiarą padła też świeżo nabyta kamienica. Po wojnie rodzina odbudowuje ją, jako jedną z pierwszych. Wielu z nas pamięta zegar zdobiący wejście do znajdującego się w niej warsztatu zegarmistrzowskiego Stilterów – później Prylińskich. „Swój” zegar na tej kamienicy miał jeszcze przed I wojną Klein, Stilterowie zastąpili go kolejnym. Po nieodwracalnym uszkodzeniu mechanizmu, zegar – niestety – zdjęto. 
Natomiast zegar na wieży obecnego ratusza zakupiono ze składek kaliszan – o czym informuje stosowna tabliczka umieszczona na mechanizmie, zaś zaprojektowany i przemycony w koszach podróżnych z Niemiec, gdzie był wykonany w firmie J.F. Wuele z Bockenem, został przez Rafała Stiltera.  Urządzenia tej firmy uważane są za „mercedesy wśród zegarów”, ich symbol: sowę można także znaleźć na czasomierzach w poznańskim browarze, w Kudowie, Szczecinku i Trzciance. Kaliski zegar jest rówieśnikiem samego ratuszowego budynku – zegarmistrz  złożył go – w sposób perfekcyjny, w lipcu 1925 r. Niezliczone koła zębate są z mosiądzu i ze stali. Gwarancją trwałości metalowych elementów jest zasada, że dana część nie może się stykać z inną wykonaną z tego samego materiału. Majestatu dodaje potężne wahadło, które waży 35 kg i mierzy ok. 1, 5 m. Do tego wagi na linach. Na każdej z czterech tarcz o średnicy 3 m zamontowano odlane ze stali cyfry a pokazujące czas wskazówki ważą po 12 kg. Ma już więc 88 bez mała lat, a wygląda i chodzi jak nowy. Kapryśny jak panienka na wydaniu -   nie może zmarznąć (specjalna lampa ogrzewa zimą wahadło), nie może dotknąć go wilgoć i kurz (przed tymiż zabezpieczają z kolei szklane ściany). Ale za to – jak ma stworzone warunki – odwdzięcza się precyzyjnym działaniem, chodząc z dokładnością do 10 sek. na dobę. Niemal „perpetuum mobile” –  tylko raz na dobę mały silnik elektryczny o mocy 1 KM podciąga trzy wagi do góry a te opadając pod wpływem własnego ciężaru – dzięki idealnemu wyważeniu – powodują precyzyjny obrót kół, dźwigni i trybów zegara.  Mechanizmem opiekują się kolejne pokolenia rodziny Stilterów. W 1975 r. Ryszard Stilter wraz z Ryszardem Piekarskim dokonują gruntownego remontu, wtedy też zamontowano nowy dzwon kwadransowy. A w 2008 r. następuje wymiana tarcz. 
Wreszcie zegar – jubilat z rogatki. Został wykonany już w 1912 r. Rafał Władysław Stliter zaprojektował go i zbudował w swoim warsztacie przy Głównym Rynku. Powstał on na wystawę z okazji otwarcia nowej siedziby Cechu Rzemiosł przy Piekarskiej, a sam zegar został wówczas nagrodzony złotym medalem. Zegarmistrz podarował swe dzieło miastu. Na rogatce pojawiło się ono 17 września 1933 r. – pan Rafał uczcił w ten sposób 50 lecie swej pracy. Posiada trzy tarcze,  jego mechanizm składa się ze stalowych i mosiężnych elementów, a przekładnie i koła osadzone są na żeliwnym stelażu. Żeliwne serce zegara waży 3 kg.  Wymaga cotygodniowego nakręcania, regulacji i konserwacji. Od 79 lat zajmuje się tym (jak i konserwacją zegara ratuszowego) także rodzina Stilterów: do 1943 r. sam twórca, potem syn Bruno-Robert (do 71 r.), wnuk Ryszard (do 2003 – był on  też jedynym w Kaliszu grawerem). Obecnie robi to – najczęściej w soboty – prawnuk Janusz Stilter (mimo, że jako pierwszy mężczyzna w rodzinie nie jest zegarmistrzem a elektronikiem), sukcesję gwarantuje jego syn Dawid.  Konstrukcja „kiosku” to dzieło wybitnego kaliskiego architekta z okresu międzywojnia – Alberta Nestrypke. Oświetlenie tarcz włącza się równo z latarniami – o owym zabytku mówi się więc czasem jako „latarni, która chodzi”. Zegar zatrzymał się ponoć tylko kilka razy – w 1996 wandale włamywacze uszkodzili mechanizm, później rzucone przez chuligana w cyferblat jabłko zbiło szybkę i zablokowało wskazówkę. 24 kwietnia 2003 r. w czasie pogrzebu Ryszarda Stiltera zatrzymano go celowo. Wskazówki wskazywały wówczas  5.20 – godzinie jego śmierci. Dodatkowo tradycja mówi o trzynastokrotnym wówczas biciu zegara ratuszowego.
                                                    fot. Krzysztof Krystyniak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz